… w Las Marias
- A on przychodzi i je zjada? Kiedy? … no, nocą!
- A duży jest? … no taki ponad metr.
- Słuchaj Diego, a ludzie tu tak sobie chodzą do pracy, wycieczki przyjeżdżają z turystami non stop, nigdy się nic nie stało? … no raz kiedyś w nocy po jakiejś imprezie któryś z zagranicznych gości, chyba był z Europy bardzo się przestraszył. Zobaczył go przed wejściem do domu, siedzącego metr od frontowych drzwi z rozwartą paszczą. Po tym incydencie, już nigdy się tak daleko nie zapędził, choć czasem widać go obok ścieżek prowadzących do sadzonek mate.
- Ale te kapibary są smutne! … nie, nie. One takie są. Spokojne. My nie ingerujemy w przyrodę to nie jest zoo, to normalna plantacja. Fakt, mieszkają wokół nas dzikie zwierzęta ale wszystkie są dla nas święte.
Niesamowicie spokojne największe gryzonie świata – kapibary (w języku Indian Guarani: Kapiyva)
Osada Las Marias liczy około 2 tysięcy mieszkańców, wszyscy są związani z plantacją yerba mate od ponad 100 lat. Las Marias to nie tylko ziemia, fabryka i yerba mate to także szkoła, przedszkole, gimnazjum, klub sportowy, rezerwat przyrody i fundacja na rzecz najbiedniejszych mieszkańców Corientes. Ta mała społeczność żyje tylko dzięki uprawie i przetwarzaniu yerba mate. Kapibary są i będą w Las Marias. Jest ich około 100 na terenie plantacji. Żyją skupione wokół stawów rozciągających się na terenie fabryczki. Jeden z największych akwenów zamieszkuje stary krokodyl, nie ma on imienia. Gdy krokodyl zniknie na jego miejsce przyjdzie kolejny. Tak jest od stuleci…
Autor wraz z towarzyszem podróży na dworku w Las Marias
Ogrody Las Marias – trochę dzikie …
… trochę surrealistyczne i …
… nieprzyzwoicie zielone w dniu … 5-go listopada